Bronzer ten ma odrobinę pomarańczowego odcienia, ale nie jest to mocno widoczne. Jest on zamknięty w ładnym, dziewczęcym i kartonowym opakowaniu, które wbrew pozorom wcale się nie psuje. W środku znajduje się także mały pędzelek, który idealnie sprawdzi się do torebki i do poprawek w ciągu dnia, lecz ja wolę ten widoczny na zdjęciu, dlatego ten dołączony leży i czeka aż w końcu może przyjdzie jego kolej. Mimo wszystko nie jest on zły, bo włosie jest miękkie, nie kuje i pracuje się nim całkiem nieźle. Bronzer jest bardzo wydajny. Służy mi już 2 lata i jego zużycie możecie zauważyć na zdjęciu poniżej. Dodam też, że nie nakładam go na tyle dużo żeby mieć widoczną krechę, a daję go tyle żeby moje kości policzkowe były ładnie podkreślone i uwydatnione.
Jeśli chodzi o pylenie to nie jest ono duże. Przy produktach prasowanych raczej niemożliwe jest całkowite wyeliminowanie pylenia, ale w tym przypadku jest ono na prawdę minimalne. Bronzer nakłada się bardzo łatwo, szybko i raczej nie da się nim zrobić krzywdy (czyt. plam). Jego cena również nie jest wysoka, bo produkt ten kosztuje paręnaście złotych i według mnie na prawdę warto go kupić. Bronzer ten jest idealny do codziennego makijażu. Można stopniować jego intensywność, a także jak już wspomniałam wystarczy Wam na bardzo długo.
Dajcie znać czy go miałyście, a może polecicie mi coś innego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz